Anioł o hebanowych włosach

Anioł o hebanowych włosach

(To jest bajka, którą napisałam w hołdzie dla jednej z moich mentorek Alicji Klimek)

Pewnego dnia spotkałam Anioła o hebanowych włosach. Inny to był Anioł niż wszystkie. Hebanowe włosy! Przyszedł do mnie i powiedział:

– Też jesteś Aniołem – spojrzałam niewiarygodnie.

– Tak, to prawda – rzekł.

Nie wierzyłam, nie rozumiałam, ale on wciąż powtarzał to samo. Im większa była moja niewiara, tym głębsze przekonywanie spotkanego Anioła objawionej prawdy. Ja nie wierzyłam, on powtarzał. Przyglądałam się sobie na zewnątrz i wewnątrz, szukałam jakiś oznak…. i nic.

Pewnego dnia spojrzałam w lustro i zobaczyłam to……. Zobaczyłam u nasady swoich pleców wyrastające długie skrzydła. Skrzydła były połamane, obroczone krwią, pióra szare, mokre, w nieładzie, wyleniałe. Skrzydła bolały, rany doskwierały.

– Tylko co z nimi zrobić? – pomyślałam. Wyrwać je do końca skoro tak bolą, próbować je zaleczyć?

Przecież nie wiedziałam, że mam skrzydła. A tu takie odkrycie. W sumie nie wiadomo czy dobre, czy złe?

Anioł o hebanowych włosach wspierał mnie.

– Uleczymy twoje skrzydła – powtarzał. Trzeba je przytulić, wyczesać, osuszyć. Trzeba je ukoić, pozbawić bólu, zaopiekować się nimi tak, aby wyzdrowiały. Anioł o hebanowych włosach obiecał znaleźć lekarstwo dla moich skrzydeł, obiecał zająć się nimi, wyleczyć je. I robił to, a ja z nim współpracowałam. Anioł o hebanowych włosach pokazał mi jak robić opatrunki, jak wlewać w moje skrzydła miłość i wiarę, jak je wzmocnić, jak spowodować, żeby znowu mogły pełnić swoją rolę, żeby stały się silne i pozwoliły mi wzbić się ku górze.

Byłam wiernym uczniem. Słuchałam i robiłam to co do mnie należy. Pielęgnowałam moje skrzydła najlepiej jak potrafiłam. Przez długi czas nie widziałam poprawy. Traciłam wiarę, że w ogóle wyzdrowieją. Zaczęłam żałować, że je mam.

– Po co mi takie obolałe skrzydła – pomyślałam. Lepiej byłoby ich nie mieć. Nie warto być aniołem z chorymi skrzydłami. I wtedy, gdy ogarnęło mnie już totalne zwątpienie w to, że uda mi się wyleczyć, poczułam, że one mocniej przytwierdziły się do moich pleców, że dostały pięknych piór, że stały się gęste, lśniące, silne, że się nastroszyły. Poczułam jak zdrowieją, jak się rozrastają, jak nabierają swojej mocy. I wtedy pomyślałam, że spełnią swoją rolę, że uniosą mnie w górę. Pojawił się Anioł o hebanowych włosach.

– Spróbuj – zachęcił.

– Dasz radę – wspierał.

– Unieś się wysoko, działaj pomimo lęku – powtarzał.

Bałam się, okropnie się bałam, ale spróbowałam zatrzepotać i oderwać stopy od ziemi. Czułam, że się unoszę.

– Widzisz – rzekł Anioł o hebanowych włosach.

– Dasz radę – dodał.

– Uwierz w siebie, zaufaj swoim skrzydłom, daj się ponieść przestrzeni – dopingował dalej.

Płynęłam w powietrzu, słuchałam i uwierzyłam. Skrzydła działają. Jeszcze boję się wzbijać wysoko, ale buduję zaufanie pomiędzy sobą a moimi skrzydłami.

Uwierzylibyście, że można spotkać w swoim życiu Anioła o hebanowych włosach, który naprawi wasze skrzydła?!

Wszystko może się zdarzyć.