Wiele pracy włożyłam w uzdrawianie ojcowskiej rany. Listy, procesowanie, złość. Wkurw na to, że mając ojca chłodnego emocjonalnie wybierałam mężczyzn o podobnych cechach. Przebyłam wiele procesów, w których integrowałam energię męską. Całe życie czułam jej niedosyt. Całe życie brakowało mi miłości i akceptacji ojca. Każdy kolejny facet miał mi dać to, czego od niego nie dostałam. Tak się oczywiście nie stało, bo żaden mężczyzna nie zastąpi Ci ojca. Nie odnajdziesz w swoim facecie „JEGO”, swojego taty! Nie!
Był taki czas, że wyobrażałam sobie panteon światła męskiej energii i siebie, małą dziewczynkę przytulającą się do tego światła i czerpiącą to „męskie” zachłannie. Albo, w procesie, wchodziłam w te sytuacje, kiedy mi go (ojca) brakowało i wrzeszczałam na niego wygłaszając jednocześnie długie monologi o tym, że nie rozumie jak bardzo mnie skrzywdził nie okazując miłości.
Potem pracując na wyższych poziomach z wcieleniami i wzorcami karmicznymi odkryłam sytuacje, które pozwoliły mi zrozumieć złożoność całego problemu. W jednym z procesów zobaczyłam małego chłopca. Miał ok 7 lat. To był on, mój ojciec. Szedł polną drogą. Miał na sobie za duże, znoszone czarne spodnie o wyblakłym kolorze i nieświeżą za dużą szarobiałą koszulę, niedbale zapiętą. Szedł sam. Czuł się samotny i odrzucony. Był smutny. Poczułam jego emocje. Te emocje towarzyszyły mi przez większość życia. On mi je przekazał w spadku.
Jednym z najbardziej dojmujących odczuć był fakt, kiedy odkryłam, że w jednym ze swoich wcieleń mój tato był moim synem. To było porażające, a jednak………zobaczyłam obraz jak kadr z filmu. Stara kobieta o pomarszczonej skórze, ciemnooliwkowym odcieniu karnacji, z nadwagą siedziała na krześle, przy stole, w kuchni (to byłam ja). W oddali , z jej prawej strony, stał młody mężczyzna (mój tato). Wyczułam taką emocję niemocy, bezradności, tego, że………jest jak jest i nic nie można poradzić. No bo co może zrobić matka, która ma syna, takiego jakiego ma. Skomplikowane to wszystko, a jednak te procesy i wglądy dały spektrum całej tej sytuacji i mojego w niej położenia.
I mogłoby się wydawać, że wszystkie te doświadczenia pozwalają mi głębiej rozumieć wymiar „ojcowskiej rany”. Z pewnością tak jest i mam poczucie, że wiele uzdrowiłam, a jednak ta rana się otworzyła i sączy. Przyszedł do mnie obraz, którego najwidoczniej wcześniej moja podświadomość nie była gotowa dopuścić. Widzę siebie, ok 7 lat, siedzę u ojca na kolanach. On mnie tuli w swoich ramionach, głaszcze po głowie. Taki obraz ojcowskiej miłości do dziewczynki. Ojcowski, zdrowy dotyk.
I cała ta złożoność i wielowymiarowość jest stopniem do budzącej się we mnie wyrozumiałości i akceptacji, ale jednocześnie czuję święty gniew na to wszystko. Duchy, duchami, a ja jestem człowiekiem, kobietą z krwi i kości! Lubię seks! I na tym wkurwie tak sobie myślę czy ból, który pojawił się teraz nie jest takim samym bólem, z czasów gdy byłam nieświadoma, doświadczałam tego seksu, w związku lub poza nim i ewentualnie w drugim przypadku zapijałam to wszystko smacznym drinkiem z cytryną? No to teraz „pojechałam” po rozwoju i grzebaniu się w pokładach podświadomości poddając w wątpliwość, przez moment, cały mój proces i pracę nad sobą. Muszę sobie szybko przypomnieć jak to jest dalej, kiedy szklanka po drinku staje się pusta…..