Kolory/Kawa z mlekiem

Kolory/Kawa z mlekiem

Widzicie kolor mojego bloga. Moja wewnętrzna dziewczynka często w wizualizacjach miała beżowe sukienki. Ja mam w domu ściany koloru kawy latte, podobne podłogi , meble, firany. Lubię ten kolor. On na wskroś przejawia się w moim życiu.

Mam nawet takie kozaki. Irbis (śnieżna pantera, moje zwierzę mocy) też ukazała się w futrze bez cętek, jej sierść była przepiękna, lśniąca, gruba, jednolita, jasnobeżowa. Kiedyś zobaczyłam siebie z poprzednich wcieleń w dziewiętnastowiecznym stroju i miałam na nogach lakierowane trzewiki w kolorze ecru.  

Dało mi to wszystko do myślenia. Ten odcień, jakże lubiany przeze mnie, jest ciepłą barwą i jakby mieszanką dwóch kolorów: czarnego i białego, jak kawa z mlekiem. I życie jest taką mieszanką. Czasem pojawiają się czarne jak smoła dni, momenty, lata, a potem coś odkrywasz i „dolewasz mleka” i barwa się rozjaśnia. Wiele było „mocnych espresso” w moim życiu, aż do momentu jak nie zobaczyłam, że można dolać białego mleka. I poczułam jak zmienia się smak, jak jaśnieje kolor. I odkryłam, że nic nie jest czarno – białe, i że sens życia oddaje właśnie kombinacja barw.

Zgłębiłam sztukę dolewania białej cieczy do ciemnej substancji, jak dobry barista. Nauczyłam się próbować i podejmować decyzję, jaka kawa mi dzisiaj smakuje, z większą czy mniejszą ilością mleka. Piaskowy beż przeważa w moim życiu, daje jakieś ciepło, spokój i harmonię.

Przyznaję jednak, że czasem lubię lekkie drgawki ciała po mocnym podwójnym espresso. W sytuacji, gdy mnie za bardzo trzepie serwuję sobie Latte Macchiato, a gdy wciąż nie do końca czuję się dobrze, dolewam podwójną porcję spienionego mleka i robi się fantastyczna, puszysta piana, którą spija moja wewnętrzna dziewczynka. Patrzę na nią i widzę białe wąsy. Ona się śmieje i o to ostatecznie chodzi.